Malowanie budy dla kota – czyli jak przygarnęliśmy Miauka
Nadszedł ten moment – moment w którym dzieci koniecznie chcą mieć zwierzątko. W sumie nazwanie tego „momentem” to duże niedopowiedzenie. Mój syn już od kilku dobrych miesięcy zgłębia tajemnice hodowli żółwi. Za to córka bez końca powtarza, że chciałaby mieć kotka. No i o ile lubię zwierzęta, to niestety ze względu na alergię na sierść, nie na wszystko możemy sobie pozwolić. Na szczęście ostatnio znaleźliśmy częściowe wyjście z tej sytuacji. Dlatego dzisiaj właśnie przygotowałam krótki wpis o tym, jak to w naszym ogródku pojawiła się buda dla kota.
Z dużą ostrożnością podchodzę do pomysłów dzieci odnośnie zwierząt domowych. Większość z nich potrzebuje towarzystwa i dużo opieki, w związku z czym już dawno postanowiłam sobie, że nie ulegnę żadnym chwilowym kaprysom. Decyzja o jakimkolwiek zwierzątku zapadnie wspólną decyzją po rozważeniu wszystkich za i przeciw.
Buda dla kota
Złożyło się jednak tak, że niedawno w okolice naszego domu przybłąkał się bezpański kot. Córka bardzo szybko podchwyciła temat i zadecydowała, że mruczek na pewno jest głodny i trzeba mu pomóc. Co prawda nie możemy przygarnąć kota na stałe i trzymać go w domu, ale wystawiliśmy dla niego karmę oraz miseczkę z wodą. Po długich dyskusjach i negocjacjach córka namówiła nas także na postawienie kociej budy – takiej, w której kocurek będzie mógł w razie czego odpocząć lub schować się w czasie złej pogody. Wraz z tym zakupem oczywiście pojawiło się ważne zadanie do wykonania. Konieczne było przygotowanie wspomnianej budy dla kota, tak aby była gotowa na kolejną wizytę naszego nowego pupila, którego moja pociecha okrzyknęła Miaukiem.
Drewnianą budę postawiliśmy na dużym arkuszu szarego papieru rozłożonego na podwórku.
Oprócz tego zaopatrzyliśmy się też w:
- pędzel,
- farbę,
- taśmę masującą tesa® do stosowania na zewnątrz
Malowanie kociej budy
Córka chętnie podjęła się tego zadania. Niebieską taśmę malarską tesa przykleiliśmy w szczelinach łączących deski. To taka specjalna taśma, dobra do stosowania na zewnątrz ponieważ jest odporna na działanie promieniowania UV.
I tak krok po kroku, pomalowaliśmy całą budę na ciemniejszy, brązowy kolor. Poszło nam dość sprawnie i w zasadzie skończyliśmy urządzanie nowego, kociego kącika w ciągu jednego dnia.
Przed budą stanął jeszcze stojak z miseczkami na wodę i jedzenie dla Miauka. Wisienkę na torcie stanowi zaś tabliczka z nowo wymyślonym imieniem kocurka, przyczepiona zarówno do budy, jak i do stojaka z miseczkami.
Oczywiście uprzedziliśmy córkę, że kotek jest przyzwyczajony do wolności i nie wiadomo czy będzie chciał skorzystać z naszej gościnności. Jeśli jednak zacznie się oswajać i regularnie do nas wracać, postanowiliśmy zapewnić mu jak najlepsze warunki. Kolejnym etapem będzie zabranie go do weterynarza i ewentualna sterylizacja. Mamy w planie skonsultować się w tej sprawie ze schroniskiem tak aby podejść do tematu jak najbardziej odpowiedzialnie. Chcemy pomóc zwierzakowi najlepiej jak możemy, jednocześnie nie narażając go na szkody, ani nie powodując żadnych problemów dla okolicznych mieszkańców. Trzymajcie kciuki, aby wszystko poszło jak najlepiej ;)